Napisał do nas ks. Bartłomiej

Greetings from England – Pozdrowienia z Anglii
Walk the streets of Maidstone – spacer po ulicach Maidstone

Szczęść Boże!
Obiecałem, że coś napiszę, więc piszę parę słów, które są tak zwanym pierwszym wrażeniem z mojego pobytu w Maidstone. Na pewno trudno o daleko idące spostrzeżenia, ale po dwóch dniach pobytu w Anglii, w Maidstone, czuję, że można zakochać się w tym kraju, w mieście, a przede wszystkim w Kościele i w ludziach.
Droga z lotniska w London Stanstead, mimo iż po autostradzie, upłynęła w niekończących się korkach. Ale ponieważ z lotniska odebrał mnie Ksiądz proboszcz Canon John Steven Clark, droga zupełnie się nie dłużyła. Od razu zobaczyłem, że Father John to bardzo przyjazny człowiek, a mój angielski pozwala na wymianę nie tylko kilku podstawowych informacji. Co do drogi, to dowiedziałem się, że M 25, czyli autostrada wokół Londynu, to największe i najbardziej zakorkowane rondo świata. Liczy sobie około 40 mil, ale korki są niesamowite.
    Kiedy zobaczyłem ulice miasta powiedziałem sobie w duchu: „pięknie jest! – Anglia”. Po wejściu na plebanię w piątkowe popołudnie nie mogłem wyjść z podziwu dla organizacji pracy kancelaryjnej księdza proboszcza – w „parish Office” pomaga mu około dwudziestu osób. Oczywiście, nie naraz, ale każdy z nich plebanię traktuje trochę jak swój drugi dom. Dobrze, że moje mieszkanie mieści się na drugim piętrze, to będę miał trochę spokoju.
    Sobotę spędziłem na poznawaniu nowych ludzi, rozmowach oraz służbie przy ołtarzu. Pierwszy raz koncelebrowałem Mszę świętą w języku angielskim i asystowałem księdzu proboszczowi przy błogosławieniu małżeństwa – ceremonia niby ta sama, co w Polsce, ale sposób modlitwy i przeżywania zaślubin trochę jakby filmowy. Nie zmienia to jednak faktu, że na swój sposób było pobożnie. Wieczorem razem z księdzem proboszczem udałem się na zakupy. Mógłbym je określić jednym wyrażeniem: „big shopping”.
    Połowę niedzieli, podobnie jak w Polsce spędza się przy ołtarzu. Dopełniając opisu bieżącej atmosfery życia parafialnego nadmienię, że w tutejszej parafii św. Franciszka poznałem także księdza Wojciecha Węgrzyniaka z diecezji krakowskiej, który wykłada Pismo Święte Starego Testamentu na jednym z krakowskich uniwersytetów, a teraz przebywa tu na miesięcznych wakacjach jeszcze przez tydzień. On to właśnie wprowadzał mnie w tajniki celebracji Mszy świętych w kościołach dojazdowych. O 10.00 Msza święta rozpoczynała się w Nettlestead – sąsiedniej wiosce, w której, z konieczności, Msza święta sprawowana jest w kościele anglikańskim. To jeden z najstarszych kościołów w okolicy (XIII wiek), ale po jego utrzymaniu widać, że wspólnota anglikańska nie jest zbyt duża i młoda. Następną Mszę świętą sprawowaliśmy w kaplicy hospicjum w Preston Hall. Pierwsze spostrzeżenia po Mszach – ludzie robią bardzo dobre tzw. pierwsze wrażenie. Są bardzo mili i otwarci. Wszyscy uśmiechają się. Być może dlatego, że według angielskiego zwyczaju, księża spotykają się na krótko z każdym w drzwiach kościoła po zakończonej Mszy.
    No i wreszcie czas na to, żebym opisał popołudniowy spacer, który sprawił, że zobaczyłem i poczułem romantyczność miasta. Pogoda przez ostatnie dwa dni zupełnie nie-angielska: słońce, bezdeszczowo i prawie bezchmurne niebo. Maidstone to 160-tysięczne miasto na wschód od Londynu (porównywalne do Rzeszowa), ale zupełnie nie czuje się tutaj wielkomiejskiej atmosfery. Miasto leży nad rzeką Medway, a budynki raczej rzadko są wyższe niż 3 piętra. Maidstone jest stolicą hrabstwa Kent (hrabstwo to jednostka terytorialna porównywalna z naszym powiatem), nazywanego „ogrodem Anglii” z powodu piękna krajobrazu i uprawy dużej ilości warzyw i owoców. Kościół św. Franciszka znajduje się na krańcu starówki miasta oraz niedaleko głównego budynku rządowego w mieście. Także na obrzeżach starówki znajduje się jeden z najstarszych kościołów w mieście pod wezwaniem Świętej Wiary. Tuż obok tego kościoła znajduje się przytulny park a w nim altanka z wypisanymi pod dachem nazwiskami światowej sławy muzyków. Uliczki Maidstone sprawiają wrażenie bardzo przytulnych. Zazwyczaj na parterze są restauracje i sklepy, a na piętrze stylowe staro angielskie mieszkania. Takoż wyglądają taksówki, choć, podobnie jak autobusy, to nie to samo co „London style”. Ale o tym, zapewne będzie okazja, żeby napisać kilka słów. 
    Na koniec kilka ciekawostek o parafii. Jest jedną z największych z diecezji (nie wiem ilu liczy parafian, ale nie zdziwiłbym się, gdyby było ich mniej niż w Krościenku, bo w Anglii katolików jest około 10 %). W parafii są cztery duże grupy narodowościowe: Anglicy (oczywiście), Hindusi, Polacy i Filipińczycy. Ale wszystkich narodowości w parafii jest 24, o czym świadczy napis „Witamy” w przedsionku kościoła napisany w e wszystkich tych językach. W parafii oprócz mnie i księdza proboszcza pracuje także diakon Tom, siostra Kathleen, a we wrześniu ma przybyć także ksiądz z Indii i emerytowany ksiądz – Anglik. Mam nadzieję, że współpraca z nimi pójdzie po lini tego dobrego pierwszego wrażenia, bo atmosfera jest naprawdę życzliwa i budująca. A na osłodę po opuszczeniu Ojczyzny po wieczornej Mszy świętej w drzwiach kościoła zamieniłem parę zdań z Polakami, którzy przyszli uświęcić dzień święty. Jestem pełen nadziei na przyszłość – pobyt w Anglii zapowiada się obiecująco.
    Mam nadzieje, że tych kilka słów i załączone zdjęcia pozwolą poczuć atmosferę Anglii, choć zapewne niewiele da się w ten sposób przekazać. W nadchodzącym tygodniu nie będę miał zapewne wiele czasu, ale mimo podaję adres do korespondencji: bartlomiej.dudek@wp.pl (to „pl” na końcu raczej się nie zmieni, choć pewnie będę miał też adres z końcówką „uk”). A więc jak w tytule: Pozdrawiam z Anglii, a czynię to typowym dla Anglików: :Hello!

 

  PS. Ks. Bartłomiej nadesłał także kilka fotografii zrobionych komórką, stąd nie najlepsza ich jakość. Można je zobaczyć w Galerii